Do kina, czy na film?

Komedia, obyczaj, horror, musical, bajka, dreszczowiec, kryminał, czy może western? Aż nie do pomyślenia, że kiedyś były tylko dwa programy w telewizji – jedynka i dwójka, a ludzie i tak cieszyli się, że mają w czym wybierać. Dziś programów są setki, jak nie tysiące. Pojawiło się dużo programów tematycznych, związanych np. z gotowaniem, czy urządzaniem domu. Oczywiście to, jakie mamy programy i ile, zależy od rodzaju zakupionej przez nas telewizji. Mamy też wybór w programach ściśle filmowych, gdzie możemy również wybierać to, w jakich gatunkach gustujemy i jakie chcemy obejrzeć. No właśnie. Jaki film? Dziś mamy wiele możliwości obejrzenia filmu, który nas interesuje. Można wybrać się do kina, w lecie warto poszukać kina letniego, coraz więcej miast i miasteczek organizuje takie seanse pod chmurką i cieszą się coraz większa popularnością. Sama byłam w tym roku kilkakrotnie na takim kinie letnim i szczerze polecam każdemu, kto jeszcze nie był, a jeśli ktoś będzie się wybierał pierwszy raz, proponuję wziąć ze sobą swój koc i poduszkę, będzie nam o wiele wygodniej. No ale mamy jesień, więc kino pod chmurką dopiero za rok. W kinie bardzo często pojawiają się nowości od bajek po filmy grozy. To oczywiście od nas zależy, jakiego rodzaju film wybierzemy, bo nie wszyscy lubią oglądać filmy typu „Piła”, chociaż zwolenników nie brakuje. Jeśli lubujemy się lżejszym gatunku, wybierzmy filmy obyczajowe, jak interesują nas czary i inne światy to fantastyka, no i są też zwolennicy lekkich, przyjemnych komedii, a także tacy, którzy lubią sobie popłakać przy melodramatach. Te wszystkie gatunki mają jeszcze swoje podgatunki, czyli np. horror może być obrzydliwy, tak jak na przykład wcześniej wspomniana „Piła”, ale też może być bez krwi a i tak człowiek się boi, przykładem może być film pt: „Inni” opowiadający o duchach. Są takie filmy, które nazywane są ponadczasowymi, pierwszym, który mi przychodzi na myśl jest „Przeminęło z wiatrem”, ale również „Titanic”, czy niezapomniany „Ojciec Chrzestny”. I może nie akurat te, ale są takie filmy, które oglądaliśmy dziesiątki razy, a i tak wracamy do nich z wielką chęcią i oglądamy po raz 99. Myślę, że większość z nas ma przynajmniej taki jeden film. Ja również. To „Śniadanie u Tiffaniego”, które ubóstwiam i oczywiście zawsze na końcu się wzruszam. A czy liczyliście, ile razy oglądaliście „Kevina samego w domu”? Można by powiedzieć, że to już tradycja i niektórzy nawet śmią twierdzić, że Święta bez Kevina, to nie Święta. Znam nawet takie osoby, które puszczają go sobie na DVD, bądź z internetu, kiedy w jakimś roku okazuje się, że nie będzie wyświetlany. No a co z polskimi naszymi filmami? Są takie perełki jak „Sami Swoi”, film który zna chyba każdy na pamięć i nawet, jeśli narzekamy że znowu jest w telewizji, koniec końców przełączamy i śledzimy losy Kargula i Pawlaka. Niezapomniane są też komedie Stanisława Barei, a cytaty z niektórych filmów do dziś są wykorzystywane przez nas, np.” Nie znam się, nie orientuję, zarobiony jestem”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here